poniedziałek, 21 maja 2012

Kilka życiowych prawd o mnie...

 Kilka życiowych prawd o mnie...
Nie jestem idealna. Mam krzywe nogi,nierówne zęby, które wg mojej dentystki wkrótce samoistnie się wyrównają. Nie olśniewam urodą, nie błyszczę inteligencją. Jestem gadułą, co dla mnie jest wadą.
Nie jestem bardzo lubiana w klasie. Jestem kimś pośrednim. ,,Wojny'' o chłopaków na ogół przegrywam,  gdyż mam swoją godność i nie mam zamiaru robić z siebie dziwki, by zdobyć chłopaka.
Związki traktuję poważnie, pomimo tego,że mój najdłuższy związek trwał niespełna 22 dni... Jak się zakochuję, to na zabój. Nie udaję przed chłopakiem tej fałszywej miłości, którą wielokrotnie byłam obdarzana... Nie mam figury modelki, z czego się cieszę, bo nie przepadam za chodzącymi kościotrupami. Nie wymieniam składu swojej szafy co 2 tygodnie, bo nie dostaję od ,,tatusia'' nowych ciuchów za każdą pozytywną ocenę, jednak nie narzekam na brak ubrań. Nie mam markowych butów, a bynajmniej mam ich mało, gdyż ostatnimi czasy wolę normalne buty  z Deichmanna lub CCC, niż nowiutkie Nike za cztery stówy. Na co dzień chodzę w rurkach, które brzydko mówiąc spadają mi z tyłka, bo nie cierpię nosić pasków, a w luźnych spodniach czuję się najwygodniej. Najczęściej chodzę w rozpuszczonych włosach lub w niestarannie zrobionym kitku na szybkiego, gdyż zazwyczaj nigdy nie wyrobię się z czasem do szkoły.  Nie mam tapety na twarzy, tylko muśnięcie antybakteryjnego pudru i trochę tuszu na rzęsach. Nie maluję paznokci, gdyż z powodu stresu obgryzam je, wiedząc że jak na ''młodą damę'', to bardzo brzydki nawyk. Ale cóż mam na to poradzić, uzależniłam się od niego...  Jako małolata zakochałam się. Moje serce skradł chłopak, piłkarz z równoległej klasy z mojej  szkoły. Pomimo tego,że najczęściej w grupie to ja coś mówię, to jednak jestem trochę nieśmiała i nie udało mi się do niego podejść sama, z koleżanką owszem, sama nie. Nie wiem czemu tak jest .W końcu całe dzieciństwo spędziłam w towarzystwie kuzynów, będąc przez nich w pewien sposób odpychana ze swojego towarzystwa, co zawsze mnie bolało...  Nie jestem grzeczną dziewczynką, za którą uważają mnie rodzice i rodzina. Jestem czasem wulgarna, zdarza mi się zapyskować. Wiem,że to okres buntu, w końcu to normalne u nastolatków, ale jakoś nieswojo się czuję postępując tak a nie inaczej.
Moją najlepszą przyjaciółką nie jest koleżanka z klasy. Jest nią moja babcia. Może to dziwne, ale u niej odnajduję akceptację. Mogę jej wszystko powiedzieć i wiem, że mnie nie wyśmieje , w końcu po części mnie wychowywała, gdy rodzice byli zajęci karierą zawodową...

I oto kilka życiowych prawd o mnie...
Po przeczytaniu tego, możecie mnie pokochać, polubić lub znienawidzić, ale przecież nikt nie jest idealny...
Dominika.

4 komentarze:

  1. Powiem ci, że jesteśmy trochę do siebie podobne ;) Ja też nie jestem "ulubienicą" klasową,czasami ubieram się na bazarku i to mi wystarcza ;) Nie myślałam,że jesteś taka, bo wydajesz się na inną, ale cieszę się że powiedziałaś coś o sobie i mi to nie przeszkadza. Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doprawdy? Cieszę się,że jestem choć w jakimś stopniu podobna do kogoś ,,normalnego''.
      Ale z jedną sprawą się różnimy, ja nie ubieram się na bazarku. Dla przyjaciółek jestem zakupoholiczką,bo mam 2 szafy pełne ciuchów,ale prawdę mówiąc niektóre mam z lumpeksu, bo czasem natrafiam na coś naprawdę fajnego i nowego z metkami ; ) ale to rzadkość .

      Usuń
  2. przyjaciółka babcia - coś pięknego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mówisz to w sarkaźmie, czy na prawdę tak sądzisz ?; )

      Usuń

napewno się odwdzięczę : )